• Artykuł został opublikowany w „Magazynie Solidarność” we grudniu 2024. PDF z materiałem można pobrać >>TUTAJ<<
  • Autor: dr Piotr Brzeziński, historyk, doktor nauk humanistycznych, zastępca dyrektora Instytutu Dziedzictwa Solidarności w Gdańsku 

Grudzień  ’70 przeszedł do najnowszej historii Polski jako czwarty z tzw. polskich miesięcy: po Czerwcu ’56, Październiku  ’56 i Marcu ’68. Później nastąpiły jeszcze: Czerwiec  ’76 i Sierpień ’80. Znamienne, iż niemal każdy z nich zakończył się siłowym stłumieniem przez władze PRL oporu społecznego. Równie znaczący był jednak fakt, że po każdej takiej demonstracji siły ze strony reżimu komunistycznego, powrót do status quo ante okazywał się niemożliwy, a triumfująca z pozoru władza musiała zrezygnować z części swej omnipotencji.

Po 1956 r. Polska Ludowa przestała być państwem totalitarnym sensu stricto, a jej ustrój zaczął przekształcać się w wypalony ideowo „posttotalitarny autorytaryzm”, jak trafnie określił to Lech Mażewski. Od lat sześćdziesiątych XX w. coraz częściej dawały się słyszeć krytyczne głosy opozycyjnych intelektualistów. Rok 1968 przyniósł eksplozję młodzieżowego buntu. Wraz z przejęciem władzy przez Edwarda Gierka, dzięki „otwarciu” kraju na Zachód, wielu Polaków otrzymało, zarezerwowaną dotąd dla partyjnych prominentów, możliwość wyjazdów zagranicznych. Był to kolejny przejaw liberalizacji ustroju, który zarazem otworzył oczy zwykłym obywatelom na faktyczną mizerię życia w PRL.

Począwszy od 1976 r. w całym kraju powstawać zaczęły organizacje opozycyjne, które choć tworzone przez intelektualistów, zdołały nawiązać kontakt z robotnikami: Komitet Obrony Robotników (wrzesień 1976 r.), przekształcony następnie w Komitet Samoobrony Społecznej KOR (wrzesień 1977 r.); Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela (marzec 1977 r.); Studenckie Komitety Solidarności (od maja 1977 r.); Towarzystwo Kursów Naukowych (styczeń 1978 r.) i Ruch Młodej Polski (lipiec 1979 r.). Począwszy od roku 1978 pojawiły się także niezależne od władz PRL Wolne Związki Zawodowe, najpierw w Katowicach (luty 1978 r.), następnie w Gdańsku (kwiecień 1978 r.) oraz w Szczecinie (październik 1979 r.). W ten sposób podważony został monopol PZPR na reprezentowanie „klasy robotniczej”, na które tak chętnie powoływali się w swych enuncjacjach partyjni dostojnicy.

Co ważnego i ponadczasowego przyniósł zatem Grudzień ’70? Z pewnością nie były to postulaty sformułowane przez gdyńskich robotników w Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w dniu 15 grudnia 1970 r. Z dzisiejszej perspektywy wyglądają one dość naiwnie. Cechujący je egalitaryzm wydaje się nawet bardziej „komunistyczny” niż oficjalnie „wyznawany” w tamtym czasie przez PZPR komunizm. Pamiętajmy jednak, że motorem grudniowego protestu były w pewnym sensie „dzieci komunizmu”, czyli robotnicza młodzież wychowana i ukształtowana w Polsce Ludowej.

Grudzień ukazał niezwykle sprawną organizację robotników i ich odpowiedzialność za własne czyny. Gdyńscy manifestanci, w przeciwieństwie do gdańszczan i szczecinian, nie dali się sprowokować do wywołania zamieszek. Umieli też – inaczej niż gdańszczanie – stworzyć ad hoc własną reprezentację i wymusić na przedstawicielach lokalnych władz spisanie formalnego porozumienia. Zawiązany tego dnia Główny Komitet Strajkowy dla Miasta Gdyni był pierwszą tego typu organizacją w dziejach PRL. Trzy dni później w Szczecinie powstał analogiczny do niego Ogólnomiejski Komitet Strajkowy, który na pewien czas przejął pełną kontrolę nad szczecińską aglomeracją. Komitety te były protoplastami powstałego 10 lat później w Gdańsku Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Było to jedno z najważniejszych osiągnięć Grudnia ’70.

Warto podkreślić, że w Grudniu ’70 to nie robotnicy, lecz władza zachowywała się prowokacyjnie. Walki uliczne zwykle zaczynały się od ataków milicji na pokojowe manifestacje. Tak było w Gdańsku 14 grudnia i w Szczecinie 17 grudnia. Najbardziej uwidoczniło się to jednak w Gdyni, gdzie władze najpierw aresztowały komitet strajkowy (nocą z 15 na 16 grudnia), a następnie dokonały masakry bezbronnych ludzi idących do pracy (17 grudnia). Dlaczego? Niektórzy twierdzą, że była to zemsta komunistów za spalenie przez gdańszczan gmachu KW PZPR. Wydaje się, że jest to tylko część prawdy o gdyńskiej tragedii. Równie prawdopodobne jest to, że władze zareagowały tak brutalnie, bo przestraszyły się zorganizowanych i świadomych swoich działań robotników. Stąd właśnie mogło wziąć się aresztowanie i pobicie członków gdyńskiego komitetu, a następnie ślepy terror zastosowany wobec gdynian, którego najjaskrawszym przykładem było strzelanie przez wojsko i milicję do uciekających ludzi oraz bicie przez milicjantów przypadkowych przechodniów.

Pomimo tragicznego bilansu (45 zabitych i 1165 rannych) Grudzień ’70 pokazał nie tylko brutalność władz PRL, ale i ogromną siłę robotniczego protestu. W Gdańsku i Szczecinie właśnie wtedy zakiełkował pomysł powołania do życia niezależnych od władz komunistycznych związków zawodowych. Postulat taki pojawił się w Stoczni Gdańskiej im. Lenina już 15 grudnia, a wkrótce potem został wyartykułowany w Szczecinie. Historycy do dziś nie są pewni, czy protestującym robotnikom chodziło wtedy o zupełnie nową organizację zawodową, czy tylko o uniezależnienie od PZPR tej już istniejącej, czyli CRZZ. Nie zmienia to jednak faktu, że i tak był to w ówczesnych realiach postulat wręcz rewolucyjny. Tym samym powstał historyczny precedens, który po dziesięciu latach umożliwił powstanie Solidarności.

W Grudniu ’70 miał też miejsce drugi ważny precedens: po raz pierwszy w historii PRL robotnicy „obalili” pierwszego sekretarza PZPR, czyli Władysława Gomułkę, którego – za cichą zgodą Moskwy – zastąpił Edward Gierek. Jak profetycznie napisał w swym dzienniku w styczniu 1971 r. Stefan Kisielewski: „Czego się boi Gierek? Ano – jest czego. Bez względu na to, czy rozruchy robotnicze były zakulisowo inspirowane,  czy nie, cała Polska uważa, że to właśnie robotnicy obalili Gomułkę. Precedens jest – czemuż by więc nie obalić i Gierka, jeśli nie zrealizuje zapowiadanej poprawy gospodarczej?”. Bojąc się powtórki z historii Gierek podjął szereg reform społeczno-gospodarczych, aby z  pomocą zachodnich kredytów zaspokoić potrzeby konsumpcyjne polskiego społeczeństwa. Rachuby te jednak zawiodły, a niewydolna gospodarka PRL załamała się.

Przewidywania Kisielewskiego potwierdziły się latem 1980 r., gdy kolejny głęboki kryzys społeczno-gospodarczy pociągnął za sobą nie tylko upadek rządów Gierka, lecz i powstanie Solidarności, czyli pierwszego w bloku sowieckim legalnego, masowego i niezależnego od władz związku zawodowego. Tym razem robotnicy byli już bardziej świadomi swoich celów i aspiracji, gdyż obok postulatów płacowych, które ponownie stały się katalizatorem protestu, sformułowali przemyślane postulaty społeczno-polityczne.

Robotników wsparli przybyli do Stoczni Gdańskiej im. Lenina intelektualiści – jako tzw. doradcy, którzy czuwali nad precyzyjnym zapisem porozumień, wynegocjowanych przez MKS z przedstawicielami rządu. Tego zabrakło 10 lat wcześniej, podobnie jak i minimum dobrej woli po stronie władz, które w 1970 r. w ogóle nie chciały negocjować z robotnikami. W 1980 r. we władzach PRL znaleźli się, na szczęście, ludzie bardziej skorzy do – choćby taktycznego – kompromisu.

Protestujący w 1980 r. robotnicy wyciągnęli trafne wnioski z historii. Umiejętnie przejęli pomysły swoich poprzedników, dodając do nich nowe, własne rozwiązania. Nie bez racji część badaczy ocenia, że Sierpień ’80 narodził się w Grudniu ’70. Nie można o tym zapominać, mimo iż – biorąc pod uwagę ekonomiczny wymiar protestu z 1970 r. – grudniowy zryw „klasy robotniczej” Wybrzeża wydawać się dziś może raczej rozpaczliwą walką o godne życie aniżeli kolejną narodową insurekcją. Grudniowa lekcja wpłynęła też na ostrożną taktykę, przyjętą przez strajkujących robotników w 1980 r. Tym razem nie wychodzili oni na ulice, lecz organizowali strajki okupacyjne. Ogromną rolę w kształtowaniu świadomości protestujących ludzi odegrała żywa pamięć Grudnia ’70, jednocząc ich wokół postulatu budowy pomników ofiar tamtej tragedii.

Także przywódcy PRL wyciągnęli wnioski z historii. Gierek, w przeciwieństwie do swego poprzednika, nie odważył się już posłać wojska przeciwko robotnikom. Nie dopuszczając do zdławienia protestów siłą, dotrzymał też słowa danego Polakom w chwili obejmowania władzy. Z nutą ironii można powiedzieć, że było to jedno z największych osiągnięć jego długich rządów.  Inna rzecz, że w pacyfikacji polskiego społeczeństwa skutecznie zastąpił go w grudniu 1981 r. gen. Wojciech Jaruzelski.

Z perspektywy historycznej Grudzień ’70 jawi się jako ponura i wciąż aktualna przestroga przed tym, do czego doprowadzić mogą, nieliczące się z głosem społeczeństwa, despotyczne rządy, które w obronie swej władzy i przywilejów nie wahają się użyć brutalnej siły. W zderzeniu z nimi zwyczajni ludzie – a takimi en masse byli uczestnicy grudniowej rewolty – nie mają szans na wygraną. Tym bardziej należy docenić ich odwagę i determinację oraz dbać o to, aby w naszym kraju nigdy więcej nie powtórzyły się tak tragiczne wydarzenia.

Wyszukaj na stronie

Anuluj wyszukiwanie