- Artykuł został opublikowany w „Magazynie Solidarność” we wrześniu 2024. PDF z materiałem można pobrać <<…TUTAJ…>>
- Autor: dr Piotr Brzeziński, historyk, doktor nauk humanistycznych, zastępca dyrektora Instytutu Dziedzictwa Solidarności w Gdańsku
Liczba uczestników protestu rosła z godziny na godzinę i do południa stanął praktycznie cały 16-tysięczny zakład. W międzyczasie w stoczni pojawił się Lech Wałęsa, działacz WZZ i były stoczniowiec zwolniony z pracy w 1976 r. za krytyczne wypowiedzi wobec władz PRL. To właśnie on stanął na czele tworzącego się komitetu strajkowego. Niebawem sformułowano pierwsze postulaty: przywrócenie do pracy Anny Walentynowicz, podwyżka płac o 1 tys. zł i wprowadzenie dodatku drożyźnianego. W kolejnych postulatach upomniano się o inne osoby zwolnione z pracy z powodów politycznych, zażądano podwyżki płac o 2 tys. zł, zgody władz na budowę pomnika ku czci ofiar Grudnia ’70 oraz stworzenia niezależnej organizacji związkowej. Po południu do stoczni przybyła Anna Walentynowicz, której zgotowano owacyjne powitanie.
Strajkujący proklamowali strajk okupacyjny, zorganizowali straż robotniczą i wprowadzili na terenie zakładu prohibicję. W ten sposób chcieli uniknąć możliwości prowokacji ze strony Służby Bezpieczeństwa, tak jak miało to miejsce w grudniu 1970 r.
15 sierpnia 1980 r.
Tego dnia listę strajkowych postulatów przekazano dyrektorowi stoczni Klemensowi Gniechowi, który jako pierwszy podjął negocjacje z robotnikami. Tego dnia do strajku dołączyli pracownicy pozostałych trójmiejskich stoczni, Gdańskich Zakładów Rafineryjnych, PKS, Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego, Zarządów Portów w Gdańsku i Gdyni oraz gdańskich Zakładów Okrętowych Urządzeń Elektrycznych i Automatyki „Elmor”. Warto zaznaczyć, że na czele strajku w „Elmorze” stanęli działacze WZZ – Andrzej Gwiazda, Bogdan Lis i Janusz Satora, a protestem w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni kierował należący do WZZ Andrzej Kołodziej. Rola działaczy WZZ była więc tutaj niezwykle istotna.
Lokalne władze podjęły próbę przekupienia robotników. 16 sierpnia 1980 r. I sekretarz KW PZPR w Gdańsku Tadeusz Fiszbach obiecał pracownikom Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego 50-procentową podwyżkę płac i bezpieczeństwo po zakończeniu strajku. W zamian postawił jeden warunek: zakład ma zacząć pracę już w niedzielę 17 sierpnia. W tej kuszącej propozycji krył się chytry zamysł, gdyż zakończenie strajku komunikacji znacznie osłabiłoby pozycję negocjacyjną strajkującej Stoczni Gdańskiej, a także wbiłoby klin podejrzliwości pomiędzy robotników Wybrzeża. Tymczasem dyrektor Gniech, prowadzący oddzielne rozmowy ze stoczniowcami, obiecał im: podwyżkę pensji o 1,5 tys. zł, wprowadzenie dodatku drożyźnianego, przywrócenie do pracy Anny Walentynowicz i Lecha Wałęsy oraz zgodę na budowę tablicy ku czci ofiar Grudnia ‘70. Jednocześnie Fiszbach zagwarantował bezpieczeństwo wszystkim uczestnikom strajku. Władze nie zgadzały się tylko na podstawowy postulat WZZ, czyli utworzenie niezależnych związków zawodowych.
Zakończenie i wznowienie
Znaczna część strajkujących uznała sprawę za załatwioną, a popołudniu 16 sierpnia Lech Wałęsa ogłosił decyzję komitetu strajkowego o zakończeniu protestu. Wydawało się, że komuniści zwyciężyli. Ludzie zaczęli wychodzić z zakładu. Chwilę potem, pod naciskiem zaalarmowanej przez Henrykę Krzywonos, Ewę Ossowską, Alinę Pienkowską i Annę Walentynowicz, grupy stoczniowców i przedstawicieli innych zakładów, Wałęsa wznowił strajk.
Choć w zakładzie pozostało zaledwie kilkaset osób, w nocy z 16 na 17 sierpnia ukonstytuował się Międzyzakładowy Komitet Strajkowy i opracowano słynne 21 postulatów. Był to przełomowy moment strajku, który od tego czasu przerodził się w protest solidarnościowy i ponadzakładowy.
Lokalne władze zgodziły się na odprawienie na terenie stoczni mszy św. w niedzielę 17 sierpnia. Jak wspominał później Tadeusz Fiszbach, wydał on zgodę licząc na uspokojenie strajkujących. W rzeczywistości nabożeństwo tylko wzmocniło protest, dodając wiary w zwycięstwo protestującym robotnikom.
Strajk nabierał rozpędu
18 sierpnia 1980 r. wybuchł protest w Szczecinie, a dzień później w Elblągu. Władze skierowały do Gdańska wicepremiera Tadeusza Pykę, który – pomijając zawiązany w Stoczni Gdańskiej MKS – 19 sierpnia nawiązał bezpośrednie rozmowy z przedstawicielami kilkunastu innych zakładów i zgodził się na wszystkie postulaty ekonomiczne, odrzucając tylko te o charakterze politycznym. W ten sposób próbował skłócić strajkujących i podważyć pozycję MKS.
Rozwijające się korzystnie dla władz rozmowy załamały się jednak dzień później, gdy mocodawcy Pyki nie zgodzili się na oferowane przez niego robotnikom daleko idące ustępstwa ekonomiczne. Pyka został odwołany do Warszawy, a negocjujący z nim delegaci wrócili do MKS. Był to kolejny ważny moment sierpniowego strajku, gdyż udało się utrzymać jedność strajkujących i obronić postulaty polityczne. Według szacunków z 21 sierpnia do gdańskiego MKS należało już 350 zakładów. Strajk wsparli też działacze Ruchu Młodej Polski i studenci UG.
Do najważniejszych postulatów politycznych należały:
Akceptacja przez władze PRL niezależnych związków zawodowych
Gwarancja prawa do strajku i bezpieczeństwa dla jego uczestników i osób wspomagających protest
Umożliwienie legalnego wydawania niezależnych od władz publikacji
Przywrócenie do pracy osób zwolnionych po strajkach z 1970 i 1976 r.
Zgoda władz na opublikowanie w mediach informacji o powstaniu MKS i kolportaż jego postulatów
Zgoda władz na opublikowanie informacji na temat skali kryzysu gospodarczego kraju i podjęcie publicznej dyskusji na temat potrzeby niezbędnych reform
Członkowie gdańskiego MKS zdawali sobie natomiast sprawę z realiów, w których przyszło im działać i świadomie wykreślili z listy swoich postulatów – zgłoszone m.in. przez Tadeusza Szczudłowskiego – żądanie przeprowadzenia wolnych wyborów do Sejmu PRL. Wiedzieli dobrze, że taki postulat był wtedy zupełnie nieosiągalny. Choć pierwsze sześć sierpniowych postulatów miało ogromne znaczenie polityczne, trzeba również otwarcie przyznać, że aż dwie trzecie żądań dotyczyło spraw stricte ekonomicznych i socjalnych.
Po nieudanej misji Tadeusza Pyki, 21 sierpnia 1980 r. do Gdańska przyjechał wicepremier Mieczysław Jagielski, który początkowo także próbował ignorować stoczniowy MKS i negocjować z innymi zakładami. Gdy okazało się to niemożliwie, 23 sierpnia udał się do Stoczni Gdańskiej. Rozpoczęły się kilkudniowe, dramatyczne negocjacje. Przedstawiciele rządu robili wszystko, aby nie zgodzić się na powstanie niezależnych związków zawodowych. Dzięki działaczom WZZ, MKS miał jednak bardzo spójny program i – w przeciwieństwie do większości przybyłych z Warszawy doradców – jego członkowie ani na chwilę nie brali pod uwagę możliwości rezygnacji z utworzenia niezależnych związków.
„Niezależne”, a nie „wolne”
Pod wrażeniem twardej postawy gdańskiego MKS rządowi negocjatorzy przystali w końcu na postulat o związkach zawodowych. Aby nie drażnić komunistów nie nazwano ich jednak „wolnymi”, lecz „niezależnymi i samorządnymi”, a kierownictwo MKS zgodziło się na wpisanie do preambuły porozumienia zapisów o „kierowniczej roli” PZPR w państwie i poszanowaniu „istniejących sojuszy międzynarodowych”.
Ostatnim punktem spornym okazała się sprawa więźniów politycznych, o których upomnieli się strajkujący robotnicy pod koniec negocjacji. Jagielski naciskał na szybkie podpisanie porozumienia, lecz MKS nie odstępował od żądania uwolnienia więźniów politycznych. Po osobistej rozmowie Andrzeja Gwiazdy z wicepremierem ustalono, że strajk zostanie zakończony przed wypuszczeniem opozycjonistów. Był to trzeci przełomowy moment sierpniowego protestu, który umożliwił zawarcie historycznego porozumienia gdańskiego. Podpisano je w stoczniowej Sali BHP 31 sierpnia 1980 r. około godz. 16. Nazajutrz – zgodnie z obietnicą Jagielskiego – władze uwolniły aresztowanych działaczy opozycji.
Zgadzając się na powstanie „Solidarności”, władze PRL mimowolnie potwierdziły, że nowy związek reprezentuje interesy robotników znacznie lepiej niż oficjalnie „robotnicza” partia. Tak zaczął się niezwykły kilkunastomiesięczny „Karnawał Solidarności”, który zakończył się wprowadzeniem stanu wojennego w grudniu 1981 r. Kolejne lata pokazały jednak, że nawet użycie przez władze PRL wojska przeciwko własnemu narodowi nie zdołało stłumić wolnościowych aspiracji Polaków i zniszczyć ideałów, które legły u podstaw społecznego zrywu z sierpnia 1980 r.