Kardynał Stefan Wyszyński był człowiekiem dialogu i porozumienia, ale w sprawach zasadniczych potrafił twardo powiedzieć: non possumus. Często nazywany jest Prymasem Tysiąclecia, bowiem w decydujący sposób wpłynął na funkcjonowanie Kościoła katolickiego w Polsce. Kierował nim umiejętnie od momentu rozpętania przez komunistów antykościelnej krucjaty w 1948 roku do okresu rozkwitu Solidarności w maju 1981 roku. Jan Paweł II określił go jako człowieka o fundamentalnym znaczeniu dla najnowszej historii Polski.
Dziś, przyglądając się działaniom prymasa Wyszyńskiego, wiemy, że można go uznać za prekursora idei i wartości, na jakich oparły się przemiany społeczne w 1980 roku. Bez jego nauczania i obecności nie zrodziłby się w Polsce wielomilionowy, niezależny od państwa komunistycznego ruch społeczny Solidarności.
Kardynał Wyszyński już od połowy lat 70. wielokrotnie zwracał władzom uwagę na pogarszającą się sytuację gospodarczą oraz ubożenie polskich rodzin. Ostrzegał, że grozi to wybuchem niezadowolenia społecznego. Jego przenikliwe przewidywania nie zostały jednak uznane za wiarygodne przez partyjnych dygnitarzy. Zlekceważył je również przywódca PZPR Edward Gierek w czasie rozmowy z prymasem w styczniu 1979 roku. Wybuch strajków w lipcu 1980 roku i ich sierpniowa eskalacja nie zaskoczyła kardynała Wyszyńskiego. Jednocześnie miał świadomość, że potrzebna jest duża rozwaga i odpowiedzialność obu stron konfliktu, aby nie powtórzył się dramat z grudnia 1970 roku.
Prymas Wyszyński zdecydował się na zabranie głosu kilka dni przed podpisaniem porozumień społecznych. W kazaniu wygłoszonym 26 sierpnia na Jasnej Górze przyznawał, że przedstawiane żądania strajkujących robotników są słuszne, ale ich wykonanie należy rozłożyć w czasie. Jednocześnie wezwał protestujących do spokoju i pokoju oraz „dojrzałości narodowej i obywatelskiej”. Władze podchwyciły ten fragment i nieoczekiwanie nagłośniły okrojoną homilię w ogólnopolskim radiu. Celem komunistów była oczywiście konfrontacja Kościoła ze strajkującymi robotnikami. Wtedy do przestrzeni publicznej nie trafił inny aspekt wypowiedzi prymasa, zwracający uwagę na „propagandową ateizację, która podrywała więź i siłę kulturalną milenijnego narodu”. Mówił też, że: „Niezbędna jest suwerenność narodowa, moralna, społeczna, kulturalna i ekonomiczna”[1]. Zabiegi władz PRL spełniły częściowo swoją rolę. Nagłośnione fragmenty homilii rozczarowały strajkujących, którzy spodziewali się jednoznacznego poparcia dla swoich postulatów. Robotnicy odebrali wystąpienie prymasa jako wezwanie do umiaru i zaprzestania akcji. Niektórzy wręcz uznali, że prymas stanął po stronie rządu.
Tymczasem Kościół pod kierownictwem kardynała Stefana Wyszyńskiego oceniał zawarcie Porozumień Sierpniowych jako wielki sukces robotników i deklarował wyraźnie swoje wsparcie dla ich postulatów. Trzeba też przypomnieć, że 17 sierpnia 1980 roku w Wambierzycach prymas wzywał władze komunistyczne do liczenia się z opinią strajkujących[2]. Rada Główna Episkopatu Polski – na jej czele stał kard. Wyszyński i bez jego akceptacji żadne stanowisko biskupów nie mogłoby zostać przyjęte – wsparła 27 sierpnia 1980 roku protest robotników i zachęcała strajkujących do zorganizowania związków zawodowych niezależnych od władz komunistycznych. Biskupi przypominali też w tym dokumencie, że prawo do zrzeszania się stanowi jedno z podstawowych praw człowieka[3].
Prymas wraz z innymi biskupami chciał, aby przemiany zapoczątkowane przez protestujących robotników stały się początkiem odnowy i moralnego odrodzenia społeczeństwa w Polsce. Kardynał Wyszyński cierpliwie tłumaczył wielu osobom zaangażowanym w tworzenie nowych struktur, aby unikać demagogii. Chciał, żeby zmienić myślenie z dążenia do szybkich zmian, w burzy protestów społecznych, na ewolucję, która zakłada zachowanie spokoju i rozwagi w formułowaniu żądań oraz skupienie się na działalności organizacyjnej.
Prymas podczas spotkań z kierownictwem zarówno mazowieckiej, jak i ogólnopolskiej Solidarności jasno przedstawiał z jednej strony swoje obawy, a z drugiej propozycje programu dla Solidarności. Intencją kardynała Wyszyńskiego było, aby związek mógł jak najdłużej funkcjonować legalnie i otwarcie. W swoich wskazaniach dla ówczesnych władz Solidarności podkreślał, że powinna ona skoncentrować się na kwestiach pracowniczych. Według prymasa taka działalność miała być dla komunistów najtrudniejsza do zablokowania.
Kardynał tłumaczył związkowcom, że relacje między Kościołem a Solidarnością muszą być uporządkowane i przejrzyste. Według niego zarówno Kościół, jak i Solidarność pełnią rolę reprezentacji Polski i Polaków w sferze duchowej i społecznej. Z drugiej jednak strony Kościół musi być odpowiedzialny za swoje naturalne priorytety: rozwój duszpasterski i religijny. Rolą NSZZ „Solidarność” jest natomiast wzięcie odpowiedzialności za działalność społeczno-polityczną. Dla kardynała Wyszyńskiego oznaczało to, że Kościół nie może być narzędziem wsparcia konkretnego ruchu społecznego, aby nie doszło do instrumentalizacji wiary i religii.
W odróżnieniu od papieża Jana Pawła II, który bez większych zastrzeżeń identyfikował się z solidarnościowym ruchem społecznym, kard. Wyszyński różnicował swoje podejście do poszczególnych środowisk. Krytykował m.in. Komitet Obrony Robotników oraz środowiska związane z paryską „Kulturą” i jej redaktorem naczelnym Jerzym Giedroyciem, których program polityczny wydawał się prymasowi wręcz sprzeczny z polskim interesem narodowym. Kardynał obawiał się, iż zbyt radykalne żądania opozycji antykomunistycznej mogą ponownie doprowadzić do krwawej konfrontacji z reżimem komunistycznym. W jego bolesnych wspomnieniach żywo jeszcze trwały obrazy strat poniesionych podczas II wojny światowej i późniejszych tragedii Poznańskiego Czerwca czy Grudnia ’70 na Wybrzeżu. Rozumiał groźbę interwencji wojsk Układu Warszawskiego, której powodem mogły być zbyt szybkie przemiany będące zagrożeniem dla sowieckiej hegemonii w naszym regionie. Wynikało to zasadniczo z przekonania prymasa, że Polska „ludowa” funkcjonuje w określonych realiach geopolitycznych.
Mimo słabnącego zdrowia prymas osobiście zaangażował się w powołanie Solidarności Rolników Indywidualnych, a po strajkach studenckich i zgodzie władz na zarejestrowanie Niezależnego Zrzeszenia Studentów skierował do Ogólnopolskiego Komitetu Założycielskiego NZS list z wyrazami poparcia.
Ostatnie wskazania pod adresem działaczy Solidarności kard. Wyszyński sformułował na niecałe dwa miesiące przed swoją śmiercią. W czasie spotkania z delegacją związku rolniczego podkreślił znaczący dorobek niezależnego ruchu społecznego oraz zwrócił uwagę na kierunek, w którym w jego przekonaniu powinna zmierzać Solidarność:
„Panu Lechowi Wałęsie tłumaczę: w ciągu tych kilku miesięcy zrobiliście tak wiele, że najbardziej sprawna polityka nie zdołałaby tego uczynić, czego wyście dokonali. Dziękujcie Bogu za to. Musicie teraz uporządkować swoją organizację, umocnić się, stworzyć aparaty administracji związkowej, przeszkolić ludzi do tych zadań, dać im wykształcenie z zakresu polityki i etyki społecznej, polityki rolnej, kodeksu pracy, wszystkich obowiązków i praw, które ten kodeks nadaje. I dalej pracować. Przyjdzie czas, wpierw czy później, że nie tylko postulaty społeczno-zawodowe, ale i inne będą na pewno osiągnięte przez potężny ruch »Solidarności« przemysłowej i »Solidarności« związków zawodowych indywidualnych rolników. Na pewno to osiągnięcie! Błogosławię Was i Wasze godziwe poczynania”[4].
Dramatycznego „polskiego miesiąca” – Grudnia ’81 prymas już nie dożył. Zmarł w Warszawie 28 maja 1981 roku.
Fotografia na stronie tytułowej: Janusz Trocha / Public domain
[1] Kard. S. Wyszyński, Homilia z 26 sierpnia 1980, Częstochowa [w:] Kard. S. Wyszyński, Kościół w służbie Narodu, Rzym 1981, s. 12–24.
[2] Tamże, Homilia z 17 sierpnia 1980, Wambierzyce [w:] Tamże, s. 7–11.
[3] P. Raina, Kościół w PRL. Dokumenty, t. 3: 1975–1989, Poznań–Pelplin 1996, s. 164–165.
[4] E. Czaczkowska, Kardynał Wyszyński. Biografia, Kraków 2013, s. 691.